Sowello GDZIE OCZY PONIOSA TOMIK POEZJI OM-SOWELLO
Od kiedy pamiętam, chciałam zostać Skłodowską. Nie wiem dokładnie kiedy się ta miłość zaczęła, ale dążyłam do celu uparcie. Inne dziewczynki chciały zostać królewnami, krawcowymi, żonami, mamami... Pomysłów miały wiele. Ale ja postawiłam sobie poprzeczkę wysoko. I szłam w zaparte. Skłodowska i już! A zaczęło się to już pod koniec podstawówki, gdy zaczęliśmy się uczyć chemii. No, chemia - toż to poezja istna! Nie przeszkadzało mi jednak z egzaltacją zachwycać się Tuwimem, kochać Gałczyńskiego, uwielbiać Mickiewicza i płakać razem ze Staffem, gdy o szyby deszcz dzwonił i umierał ciągle, nie wiedzieć czemu. Staff pisał przecież: "Ma dola jest nieszczęsna, ma dola jest szczęśliwa". I nijak pojąć - ale płakać mi się chciało, gdy czytałam Leopolda. Ale chemia i tak była nadal priorytetem. W ósmej klasie podstawówki, bo wtedy też nas "reformowali" nieustannie, powędrowałam do "chemika" (czytaj: Technikum Chemiczne w Zgierzu). Bez wiedzy rodziny złożyłam papiery, aby rozpocząć karierę naukową i zostać Skłodowską. Moje początki naukowe okazały się trudne i dość niebezpieczne, dla mnie i otoczenia. Aż dziw, że żyjemy, że dom stoi. Niebezpieczeństwo czyhało z każdej strony. Najpierw wypaliłam mamie dziurę w stole, prowadząc bardzo ważne badania, aby wykryć nowy pierwiastek. No, a potem katastrofa, hekatomba! O mało nie wysadziłam komórki w powietrze, w trakcie wiekopomnego, odkrywczego procesu chemicznego. Kto wie, może bym jakiś pierwiastek odkryła, gdyby do akcji nie wkroczyła moja mama. I tak to moje zapędy, aby zostać wielką uczoną, spaliły na panewce, bo dostałam dożywotni zakaz prowadzenia badań odkrywczych. Niepocieszona,zaczęłam uczyć się wierszy i recytować je na konkursach, pod okiem Pani Profesor Elżbieta Kmiecik. I nawet nieźle mi szło, zdobywałam nagrody, ale co najważniejsze pokochałam poezję i postanowiłam zostać wieszczką. Zaczęłam z zapałem pisać wiersze i nie zrażałam się, żelądują w szufladzie. Przecież Norwid - myślałam sobie - też marnie zaczął, a i marnie skończył, a po śmierci potomni go docenili.Chemia nadal była moim marzeniem i poszłam w "inżyniery", na Politechnikę Łódzką, ale byłam już "koronkami" podszyta (czytaj: pracą w fabryce koronek). Samo życie, 25 godzin na dobę. Wiem, doba ma 24 godziny, ale ja, aby podołać wstawałam godzinę wcześniej.Najbardziej dumny z moich osiągnięć był mój dziadek Ludwik. Chodził po Będkowie jak paw i chwalił się, wszem i wobec, że jego ukochana wnusia Ewunia - czyli ja - gdy skończy nauki, to wymyśli taką chemiczną krowę, która po nakarmieniu trawą od razu da masło, sery, śmietanę etc...
Market
Morele MAX to gwarancja darmowej dostawy od , możliwości zwrotu zakupów nawet do 30 dni oraz bezpłatnego zwrotu do Paczkomatów 24/7 i Punktów DPD Pickup.
Aktywuj pakiet już dzisiaj i zacznij oszczędzać!
Sprawdź, co zyskasz dla tego zakupu